Temat stary jak odcisk dupska pterodaktyla na niezastygniętym kawałku bazaltu, ale tak se odnowię

Odpryski od kamyczków, punktowe ogniska rudej [pani lekkich obyczajów] itd...
Podobnie jak koledzy powyżej nie jestem zwolennikiem malowania połowy auta, bo się kilka ubytków o powierzchni milimetra znalazło.
Na masce (amelinium!) mam tego z dwadzieścia, na drzwiach, rantach nadkoli, ledwo widoczne "parkingówki", ale raczej tylko klar do zapolerowania, na dolnych rogach drzwi kierowcy i kantach progów przy nadkolach śladowa rdza- pasuje to zatkać by w oczy nie gryzło.
Plan taki- rdzę w miarę odczyścić, resztę zapaćkać R-STOPem i przykryć podkładem epoksydowym szarym (pasuje, bo lakier srebrny), potem przypędzelkować dorobionym lakierem plus psiknięcie klarem 2K.
Ubytki pokamyczkowe (punkty o średnicy z dwa milimetry) odtłuścić i wypełnić lakierem (nanoszenie wielokrotne z przerwami na schnięcie), potem klar 2K ale pędzelkiem/wykałaczką, nie psiukanie, i na koniec zapolerować.
Mam kolegę w mieszalni lakierów, dorabiałem u niego parę razy lakier nie na podstawie numeru producenta, bo do aut kilkunastoletnich, ale przez dostarczenie elementu na wzór, najczęściej klapki wlewu paliwa.
Pięćdziesiątka lakieru nie kosztuje wiele, taki "lakier do paznokci" na własne potrzeby.
Jak sądzicie, może być?
Proszę nie pluć jadem, nie sypać inwektywami, po prostu zaopiniować

Pozdrowienia, V.